Ostatnie dwa tygodnie przejdą do historii bielawskiego futbolu. Najpierw juniorzy Owls w wielkim stylu sięgnęli po mistrzostwo Polski, a kilka dni później pewnie pokonali znacznie bardziej doświadczonego rywala z Czech. Bielawa Owls znokautowała Prague Lions 36:28.

Gdy mistrzowie ligi czeskiej juniorów z 2011 roku wyszli na murawę wielu zastanawiało się czy Sowom uda się nawiązać wyrównaną walkę. – Powiem szczerze, że gdy wyszliśmy na rozgrzewkę to Czesi nam zaimponowali – przyznał Paweł Sołtysiak, trener Owls. – Ich warunki fizyczne są imponujące. Ciężko było uwierzyć, że to zawodnicy nie mający 19 lat na karku. Sprawdziliśmy, faktycznie tak było.

W szeregach Lwów nie sposób było nie zauważyć ważącego 84 kg i mierzącego 200 cm skrzydłowego Rosjanina Maxima Pologova czy liniowego Miroslava Kysilka (120 kg i 200 cm). Lions fizycznie bili Owls na głowę. I to była jedyna ich przewaga.

Pierwsze akcje spotkania pokazały, że z zapowiadanego spacerku, Lions czeka prawdziwa batalia. Co prawda podopieczni amerykańskiego szkoleniowca Zacha Harroda objęli prowadzenie po 20-jardowym przyłożeniu Tomasa Medynskiego, ale to tylko i wyłącznie rozsierdziło waleczne sowy. – Polacy są inni niż Czesi, bardziej agresywni co wynika z historii – podkreślał trener Harrod. – To była dobra lekcja dla nas. Dostaliśmy w twarz, ale wyciągniemy z tego wnioski.

A wnioski są takie, że w drugiej kwarcie Sowy wyszły na prowadzenie i nie oddały go do końca meczu. Przy stanie 0:6 sprawy w swoje ręce wziął MVP mistrzostw Polski Michał Adamarek, który po 15-jardowym biegu zdobył pierwsze przyłożenie w meczu, a chwilę później dołożył podwyższenie za 2 punkty. Adamarek raz zarazem nękał rywala dzięki fantastycznej postawie linii ofensywnej Owls oraz fullbacka Jacka Wszoła. Przed przerwą kolejny touchdown zdobył duet braci Darmochwała. Konrad podał, a Oskar złapał lecącą 21-jardów futbolówkę, którą wcześniej podbił defensive back Lions. Sowy prowadziły 16:6 dzięki uważnej i niezwykle rozsądnej grze biegowej oraz ciągłym wywieraniu presji na rozgrywającym Lukasu Kubalu. – Wygraliśmy taktycznie. Graliśmy bardzo bezpieczny futbol, a każda zagrywka była przemyślana – dodał Sołtysiak. – Opieraliśmy grę na akcjach biegowych stosując w niespodziewanych momentach play-action, podania lub rewersy tight enda [Mateusza Morasza – przyp.red.].

Przed rozpoczęciem drugiej połowy do kabiny komentatorskiej przyszedł jeden z członków sztabu szkoleniowego Lions prosząc o wyłączenie muzyki i nie relacjonowanie boiskowych wydarzeń podczas huddle. Niby nic szczególnego, lecz na polskich boiskach przywykliśmy do ciągłego manewrowania nie tylko na boisku, ale również przy mikrofonie. Niemniej Czechom to przeszkadzało. Jak ujął jeden z seniorów Sów – Gdyby nie przegrywali, to nikt by nie narzekał.

Tak czy inaczej podrażnione Lwy szybko wzięły się do roboty i na początku trzeciej kwarty wymusiły stratę po stronie Adamarka w okolicach środkowej linii boiska. Świetnej pozycji wyjściowej doświadczeni Czesi nie mogli zmarnować i po akcji biegowej Davida Ruzka było 16:14. Gdy wydawało się, że Lions nawiązali kontakt, Konrad Darmochwała solową akcją biegową znów podwyższył prowadzenie. Kwartę zakończył touchdown w wykonaniu Ondry Kaderabka dając remis po 22, co zapowiadało niezwykłe emocje w ostatniej odsłonie pojedynku.

– Moi zawodnicy zasługują na podziw. Zachowali koncentrację przez cały mecz, co nie jest proste wiedząc, że przeciwnik jest bez przerwy na plecach. Mimo to nie czułem, żebyśmy w jakimkolwiek momencie spuścili z tonu – stwierdził trener Sów.

Owls zaimponowali niezwykle rozważną grą. W defensywie wyróżniali się Dariusz Sołtysiak, Patryk Schneider, Bartłomiej Stamulopulos, Bartosz Nowak czy Tomasz Jędruchniewicz. Każdy z nich notował efektowne zatrzymania oraz wywierał presję na quarterbacku. W ofensywie Adamarka wspierał najlepszy tego dnia Michał Stasiak. Ten mierzący zaledwie 169 cm wzrostu i ważący 64 kg zawodnik, bez wytchnienia grał po każdej stronie boiska. – Mam nadzieję, że w przyszłości Michał będzie grać w reprezentacji Polski. To co wyprawiał jako wide receiver oraz defensive back jest niesamowite – komplementował zawodnika Sołtysiak.

Stasiak opuścił boisko w czwartej kwarcie z powodu wycieńczenia. Grał praktycznie w każdej akcji łapiąc piłki, blokując i zatrzymując dużo większych przeciwników oraz niezwykle dobrze biegając z futbolówką podczas akcji powrotnych.

Jednakże to nie Stasiak, a Adamarek po 5-jardowej akcji biegowej poskromił defensywę Lwów. Chwilę później świetną akcją popisał się Kaderabek i na tablicy wyników było 29:28, gdyż Czesi nie trafili podwyższenia za jeden punkt. Gdy emocje sięgały wyżej niż Góry Sowie, wynik ustalił kolejnym biegiem Konrad Darmochwała, a mecz zakończył przechwyt Bartosza Nowaka.

Owls wygrali różnicą jednego przyłożenia, ale mądrością w grze, wywalczonymi czwartymi próbami i niezwykle fizyczną grą naprzeciwko większego przeciwnika znokautowali technicznie Prague Lions. Gościom pod koniec zaczęły puszczać nerwy i żółte flagi wyrzucane przez sędziów fruwały na lewo i prawo. – Dostaliśmy w twarz. Nie byliśmy na to przygotowani. W boksie, jeśli nie jesteś przygotowany na cios, to przegrywasz – podsumował Zach Harrod, trener Lions. – Jestem niezwykle rozczarowany. Niemniej to co robicie w Polsce jest niezwykłe. Odczuwam zazdrość gdy widzę na jakim już gracie poziomie. Drapiemy się po głowach zastanawiając się jak ściągacie na finał 20 tys. ludzi.

Obecnie w lidze czeskiej istnieją tylko trzy zespoły juniorskie w futbolu 11-osobowym. Czy możemy się spodziewać Lions w przyszłym roku w rozgrywkach PLFA? – Wasi juniorzy grają w futbol 8-osobowy. My musimy grać na pełnowymiarowym boisku – skonkludował Harrod. Z tego powodu Sowy zasługują na jeszcze większe uznanie. W niecały tydzień musieli dostosować swoją grę z futbolu z „8” na „11”.

Piotr Bera  | [email protected]