Druga klasa rozgrywkowa w futbolu amerykańskim nazywana jest złośliwie najbezpieczniejszą ligą w Polsce. Niezależnie od wyniku sportowego nie ma z niej awansu, ani spadku mimo, że w naszym kraju jest i pierwsza, i trzecia liga. Nie oznacza to, że brakuje w niej emocji. Dwie grupy po cztery zespoły, dwa mecze każdy z każdym. Intensywny trzymiesięczny sezon, zacięte spotkania, ale i długie podróże, pewniaki i niespodzianki oraz jedno śląskie słowo, które to wszystko podsumowuje – „Żodyn”.

Grupa Wschodnia – Lowlanders Białystok, Kraków Football Kings, Tytani Lublin, Mustangs Płock.

Zeszłoroczny wicemistrz PLFA I z Białegostoku był zdecydowanym faworytem grupy, ale mało kto spodziewał się, że wygra on wszystkie sześć spotkań sezonu regularnego. Na początku sezonu „Landersi” gromili wszystkich jak popadnie, by po zagwarantowaniu sobie awansu do fazy pucharowej odrobinę zwolnić tempo i męczyć się okrutnie z beniaminkiem z Lublina. Genialny rok ma za sobą formacja ataku Ludzi z Nizin – 23 przyłożenia w sześciu meczach to świetny wynik będący głównie udziałem Damiana Kołpaka. Rozgrywający Lowlanders sam wybiegał 8 przyłożeń, a na kolejne 11 uzyskał dzięki celnym podaniom. Jego wyśmienita forma zaowocowała powołaniem do kadry narodowej. Niestety w finale odniósł kontuzję i jego występ w meczu z Holandią stoi pod znakiem zapytania.

Drugim zespołem, który awansował do półfinału byli debiutanci z Kraków Kings. Jest to najmłodszy zespół w PLFA I. Powstał pod koniec 2012 roku w wyniku fuzji dwóch krakowskich ekip  – Tigers i Knights. Stanowili wielką niewiadomą i specjalistom futbolowym ciężko było przewidzieć, co wyjdzie z połączenia drużyn, które z reguły plasowały się pod koniec tabel – odpowiednio pierwszej i drugiej ligi. Jednak okazało się, że mieszanka była na tyle udana by grać futbol na dobrym poziomie. Ich korpus running backów siał postrach w całej grupie.

Zdecydowanie negatywną niespodziankę sprawili swoim fanom Mustangs Płock. Zespół, który jeszcze dwa lata temu przegrał po dwóch dogrywkach finał ligi stacza się po równi pochyłej. Punktem zwrotnym w historii drużyny było rozstanie z trenerem i założycielem Tomaszem Włudarskim, który poprowadził Mustangi do największych sukcesów. Po nim kolejni szkoleniowcy nie mogli wykrzesać odpowiednich umiejętności z zawodników. Jedno zwycięstwo odniesione nad beniaminkiem pokazuje, że w Płocku musi dojść do rewolucji, bo tegoroczna taktyka ściągania autobusów pełnych nieznanych obcokrajowców wyraźnie nie wypaliła. Mustangs mieli najmniej skuteczną obronę w PLFA I pozwalając przeciwnikom na 176 punktów w 6 meczach.

Beniaminek z Lublina wyraźnie nie sprostał wymaganiom PLFA II, choć trzeba przyznać, że walczył dzielnie z silniejszymi przeciwnikami. Niestety zbyt często dały o sobie znać uchybienia dyscyplinarne Tytanów, które przykryły boiskowe osiągnięcia. Liczby mówią same za siebie – zdobywając średnio 8 punktów na mecz, nie da się zawojować klasy rozgrywkowej. Widać było brak Krzysztofa Stojaka, który przed sezonem dołączył do Warsaw Eagles.

Plus Grupy Wschodniej – efektowna i efektywna gra ofensywna Lowlanders
Minus Grupy Wschodniej – słaba forma Tytanów i Mustangów
Najlepszy Mecz grupy – Tytani-Kings 21:22

Grupa Zachodnia – Husaria Szczecin, Tychy Falcons, Gliwice Lions, Bielawa Owls

W Grupie Zachodniej o wygraną miały walczyć dwa zespoły: Husaria Szczecin i Gliwice Lions. Natomiast Bielawa Owls z Tychy Falcons miały rywalizować o trzecie miejsce w grupie. Efektywność Szczecinian w ataku była zgodna z założeniami, jednak nikt nie przewidział, że najwięcej przyłożeń tej drużyny padnie po akcjach obronnych. Niekwestionowaną gwiazdą Husarii jest zawodnik trzeciej linii obrony Marcin Kaim. Jego trzy przyłożenia po przechwytach są najlepszym wynikiem we wszystkich ligach łącznie. Nic więc dziwnego, że jest jednym z pięciu drugoligowców w szerokiej kadrze Polski. Ponoć parol zagięły na niego topligowe ekipy. Skuteczność w defensywie i formacjach specjalnych sprawiła, że tak jak Lowlanders na wschodzie, Husaria Szczecin na zachodzie nie przegrała meczu w sezonie regularnym.

„Żodyn” nie wierzył, że Falcons ugrają w tym sezonie cokolwiek, żodyn nie wierzył, że w decydującym meczu z Lions tyszanie wygrają w potrzebnym rozmiarze. Kożdy się mylił. Sokoły nie zagrały w tym roku żadnego słabego meczu. Dwie porażki z Husarią i jedna przeciw Lions to wyrównane mecze bez fajerwerków, ale skuteczne do szpiku kości. Tacy właśnie są Tychy Falcons. Ich siłą jest kolektyw i nieprzeciętny geniusz futbolowy trenera Wojciecha Grzybka. Zdaniem wielu znawców Grzybek powinien zajmować dużo istotniejszą rolę w reprezentacji Polski niż obecnie. Trener ten potrafi doskonale wykorzystać potencjał i charakterystykę swoich zawodników. Wystarczy spojrzeć na statystyki, by dowiedzieć się, że zespół ten nie zdobył ani jednego przyłożenia po akcjach podaniowych. Falcons po prostu nie grają tego, czego nie umieją. Inteligencja i prostota to cechy, które wyniosły ich aż do półfinału ligi, co jak na beniaminka jest wyczynem godnym szacunku.

Gliwice Lions zakończyli rozgrywki z takim samym bilansem zwycięstw co Falcons przegrywając półfinał w bezpośrednim meczu z tyszanami. Lwy miały wcześniej jeszcze jedną szansę na zapewnienie sobie gry w playoff, ale przegrali minimalnie z Husarią. Gliwiczanie są solidnym ligowcem i w przyszłym sezonie po raz kolejny będą pretendować do awansu do drugiej rundy rozgrywek. W zespole prowadzącym przez grającego trenera Pawła Klawendera roi się od wszechstronnych zawodników. Aż pięciu futbolistów z Gliwic złapało w tym sezonie podania na przyłożenie – wynik niespotykany w PLFA I. Jednak Lwy muszą popracować nad kondycją i koncentracją – 58 punktów straconych w czwartych kwartach meczów to wynik doprawdy tragiczny.

Bielawa Owls to zdecydowanie największa negatywna niespodzianka w grupie. Ten doświadczony i świetnie zorganizowany zespół nie wygrał w tym roku ani razu. Przed sezonem działacze zapowiadali nawet walkę o finał. Skład został przetrzebiony przez popularny problem małych rynków futbolowych – wyprowadzki zawodników na studia lub do pracy. Do tego doszło kilka urazów i było jasne, że Sowy czeka w tym roku walka o honor. Jedynym jasnym punktem tej sytuacji była możliwość nabrania doświadczenia przez 17-letnich zawodników Owls, którzy mogą wystąpić w lidze juniorów. Jak istotny to fakt pokazują wyniki przedsezonowych sparingów młodych Sów, które gromią wszystkich, którzy wpadną w ich skrzydła.

Plus Grupy Zachodniej – świetna gra beniaminka z Tychów
Minus Grupy Wschodniej – Bielawa Owls i ich sezon bez zwycięstwa
Najlepszy Mecz grupy – Lions-Husaria 7:12

Faza playoff

Półfinały rozgrywek zdecydowanie pokazały czym jest przewaga własnego boiska. Niepokonani Lowlanders i Husaria czekali w spokoju w swoich miastach na przeciwników, przed którymi stało nie lada wyzwanie. Delikatnie rzecz ujmując trasy Kraków-Szczecin oraz Tychy-Białystok nie należą ani do krótkich, ani regenerujących, ani przyjemnych.

Mecz Husaria-Kings nie miał większej historii. Gospodarze wygrali gładko 44:14 po kolejnym błysku Marcina Kaima. Safety Husarii najpierw już w pierwszej akcji meczu zdobył przyłożenie, a gdy mecz był już rozstrzygnięty dołożył kolejne – tym razem za dwa punkty. Husarze tak mocno zdominowali grę, że spotkanie kończyli już ich rezerwowi. Królów stać było na punkty dopiero w drugiej części gry. Sześć przyłożeń szczecinian wystarczyło, żeby zdecydowanie odprawić z kwitkiem futbolistów z Małopolski, i z perfekcyjnym bilansem 7-0 szykować się do finału.

Podczas drugiego spotkania półfinałowego wiele osób przecierało oczy ze zdumienia. Niepokonani faworyci, gospodarze – Lowlanders Białystok podejmowali skonanych podróżą futbolistów Tychy Falcons. Po pierwszej kwarcie sensacyjnie prowadzili goście 7:0 i mocno rozsierdzeni „Landersi” szybko doprowadzili do remisu i wyszli na prowadzenie 14:7. Gdy wydawało się, że sytuacja jest opanowana, padło kolejne przyłożenie dla Falcons i do przerwy na tablicy wyników był remis. Druga połowa upływała pod znakiem gry obronnej. Obie ekipy skutecznie wyłączyły z gry atuty przeciwnika – Sokoły wyłączyły z gry Damiana Kołpaka, Ludzie z Nizin zablokowali grę biegową oponenta. Dobre okazje zmarnowali w trzeciej kwarcie obaj kopacze i gdy zespoły szykowały się powoli do dogrywki Falcons zgubili piłkę. Jak się okazało dwie minuty później błąd ten kosztował ich awans do finału, bowiem mecz wygrali gospodarze 21:14.

Finał PLFA I był pojedynkiem dwóch niepokonanych. Najdłuższą możliwą podróż w PLFA – ze Szczecina do Białegostoku pokonali Husarze i w sobotnie popołudnie zameldowali się na placu gry. W pierwszej kwarcie Damian Kołpak pokazał to, z czego słynął przez cały rok – jedno podanie na przyłożenie i jeden bieg po punkty szybko ustawiły mecz. W pierwszej kwarcie Husaria była rozbita w puch. Jedyną okazję zmarnował kopacz przyjezdnych chybiając z 33-jardów. Akcje z kopnięciem okazały się w tym meczu bardzo istotne. Po drugiej akcji punktowej białostoczan gościom udało się zablokować próbę podwyższenia. W drugiej kwarcie obie ekipy zdobyły po jednym przyłożeniu również bez podwyższeń. Do przerwy gospodarze prowadzili 19:6. W drugiej połowie obraz gry zmienił się diametralnie, głównie dzięki fenomenalnej dyspozycji linii defensywnej Husarii. Szczecinianie wywierali ogromną presję na Kołpaku dzięki której gospodarze nie zdobyli do końca meczu ani jednego punktu. W czwartej kwarcie dwukrotnie zapunktowali goście i po dwóch skutecznych kopnięciach wyszli na prowadzenie 20:19, którego nie oddali do końca spotkania.

Aleksandra Płońska