Futbol amerykański nie jest prostą grą. Albo inaczej: jest prostą grą z milionem zasad. Właśnie dlatego stworzono dla sędziów wiele udogodnień, które mają ułatwić im pracę. Większość tych udogodnień mogłaby znaleźć zastosowanie w innych dyscyplinach sportu.

Nie będę rozpisywał się nad „rulebookiem”, w którym oprócz obowiązujących zasad gry znajdziemy wyjaśnienie wielu nietypowych sytuacji, jakie mogą zdarzyć się na boisku. Nie będę również pisał o mechanice, która opisuje każdą pozycję sędziowską oraz zawiera porady (w tym słynne „w wypadku wątpliwości”). Nie zrobię tego, ponieważ sędziowie w każdym prawie sporcie dysponują podobnymi pomocami.

Warto jednak zwrócić uwagę na kilka elementów, które można spróbować wdrożyć w innych dyscyplinach sportu. Bodaj najważniejszym z nich jest liczba sędziów, którzy prowadzą spotkania futbolu amerykańskiego. Większa liczba sędziów pozwala lepiej podzielić zadania, które są do wykonania na boisku. Dodatkowo każda zagrywka jest obserwowana z kilku stron, pod różnymi kątami. Łatwiej wtedy wychwycić np. nieczyste zagrania zawodników, dostrzec co rzeczywiście wydarzyło się na placu gry.

Pomysł na powiększenie liczby sędziów podczas meczu próbuje się wdrożyć w rozgrywkach piłki nożnej. W naszej rodzimej lidze pomysł ten jednak nie sprawdził się i zadecydowano o powrocie do mniejszej liczby arbitrów. Powodów kiepskiej pracy dodatkowych sędziów upatruję w ich nieprzygotowaniu do pracy na nowej pozycji. Sędziowie bramkowi, bo o nich mowa, to w piłce nożnej stosunkowo nowa, będąca w fazie testów, idea ulepszenia prowadzenia zawodów. Mechanika sędziowania, o ile w ogóle istnieje, ma kilka poważnych wad. Sędziowie nie są na przykład pewni, na które elementy akcji zwracać w danej chwili uwagę.

Kolejnym ułatwieniem, które można wdrożyć do innych dyscyplin, jest żółta flaga. A raczej możliwość jej rzucenia na murawę bez przerywania akcji oraz podniesienia i „odmachania” jej w razie, gdy zajdzie taka potrzeba. Jest tylko kilka sytuacji na boisku, które są natychmiast przerywane gwizdkiem kończącym akcję. Natomiast większość przewinień „czeka”, aż zagrywka się zakończy i dopiero wtedy następuje decyzja o przyjęciu lub odrzuceniu kary. To taka lepsza wersja „przywileju korzyści” znanego z boisk piłki nożnej, gdzie arbiter decyduje o momencie zakończenia akcji i powrocie do miejsca faulu.

Wracając do wspomnianego „odmachania” – procentuje tu pośrednio liczba arbitrów na boisku. W futbolu po zakończeniu akcji sędziowie mają chwilę, by zebrać się na środku boiska i podjąć wspólnie decyzję odnośnie faulu. Przykładowo: jeden z sędziów oznacza flagą przewinienie, dajmy na to nielegalny atak na rozgrywającego. Ale w trakcie „konferencji” okazuje się, że inny arbiter zauważył jak zawodnik pierwotnie uznany za faulującego w rzeczywistości został wepchnięty na quarterbacka. Faulu nie ma.

Kolejnym usprawnieniem, o którym należy wspomnieć, jest możliwość obejrzenia powtórki zagrywki na monitorze, w zwolnionym tempie. Na polskich boiskach jeszcze nie ma takiej możliwości, ale nasi amerykańscy koledzy wykorzystują to rozwiązanie z powodzeniem. Jest to tak zwany „challenge”, czyli powtórka, o którą prosi trener jednej z drużyn lub którą chcą obejrzeć sędziowie, by upewnić się jak przebiegła dana akcja. Podobny system stosowany jest z powodzeniem w tenisie ziemnym. Potrzeby jego istnienia dowodzi to, jak wiele razy decyzje podjęte na boisku futbolu amerykańskiego zostały zmienione.

Przedstawiłem jedynie kilka pomysłów na udogodnienia, które sprawdzają się przy sędziowaniu w futbolu amerykańskim. Mogłyby one zdać egzamin również w innych dyscyplinach sportu. Zmian trzeba jednak dokonywać rozsądnie, uprzednio rozważając wszelkie za i przeciw.

BJ
zdjęcie: Mirosława Łukaszek